BO ŻYCIE PO TO JEST, ŻEBY POŻYĆ

Co tak naprawdę wiemy o drugim człowieku?
Jedynie to, co zdecyduje się nam ujawnić.

Od pewnego czasu dzielę się swoimi myślami, emocjami i wspomnieniami. Wierzę, że każdy z nas nosi w sobie ukryte przed światem historie i że każda z nich może wnieść coś wartościowego w życie innej osoby.

Odkrywam siebie i swoje historie przed światem także dlatego, że jako młoda dziewczyna i kobieta chciałabym mieć dostęp do podobnych opowieści. Kto wie, może dużo wcześniej odkryłabym, co to znaczy prawdziwe szczęście – szczęśliwe życie.

Ta historia przypomina, że życie pisze własne scenariusze, a my często nie znamy nawet pierwszych jego stron.

Planujemy, układamy, a potem los jednym ruchem potrafi zburzyć nasz misternie ułożony porządek. I choć bywa to trudne, czasem okazuje się początkiem nowej, pięknej przygody.

LATA 80te – CZAS ZMIAN I PIERWSZYCH MARZEŃ

Pamiętacie końcówkę lat 80.? Brakowało podstawowych produktów, kartki na żywność, szaro wszędzie, strajki, frustracja, niepokój, ale też nadzieja na zmiany.Byłam wtedy 15-letnią dziewczyną ze wsi, która właśnie rozpoczynała nowy etap w życiu – naukę w liceum w mieście.

Codzienne dojazdy autobusem, wczesne pobudki, zimowe mrozy, spóźnienia… W końcu zamieszkałam na stancji, potem w internacie. Już wtedy czułam, że chcę od życia więcej, i że niezależność jest moim celem.

ODWAŻNE POCZĄTKI

Kiedy jest się bardzo młodym, wydaje się, że wszystko jest możliwe. Ryzyko i konsekwencje – te słowa niemal nie istnieją. Bez wahania podejmowałam nowe wyzwania.

W trzeciej klasie liceum otrzymałam propozycję – zespół muzyczny szukał solistki. Wyobraźcie sobie 17-letnią dziewczynę, która bez samochodu dojeżdża na próby 30 km od domu, nocuje u koleżanki, a w weekendy śpiewa na weselach. Piosenki spisywałam ze słuchu, nawet po angielsku, nie rozumiejąc słów, … po prostu śpiewałam. Bo w końcu „śpiewać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej. Ale nie o to chodzi …”

Rodzice nie byli zachwyceni. W tamtych czasach wokalistki weselne nie cieszyły się dobrą opinią. Ale ja się tym nie przejmowałam. Śpiewałam, bo tego chciała moja dusza – i moja kieszeń. Zarabiałam więcej niż moi rodzice.

Moje pierwsze próby śpiewania po ponad 30 latach

NOWE MOŻLIWOŚCI, NOWE DROGI

Nie wiem, jak potoczyłaby się moja historia, gdyby nie wyjazd na studia do Niemiec. Granice się otworzyły, a ja wyruszyłam w świat. Od tamtej pory wydarzyło się wiele.

KIEDY ŻYCIE ZMIENIA RYTM

Dziś wróciłam do marzeń z dzieciństwa. Na swoje 50. urodziny dostałam gitarę, o której zawsze marzyłam.Zapisałam się do szkoły muzycznej.

Kwalifikacje przeszłam pomyślnie, ale już po pierwszej lekcji moja przygoda z gitarą się skończyła. Zwykłe poślizgnięcie się na schodach, kontuzja barku. Operacja, długa rehabilitacja i diagnoza: powrót do sprawności potrwa rok.

Z czasem coraz bardziej doceniam swoje szczęście. Nie chodzi o rzeczy materialne – pracę, sukcesy, samochody itp.Myślę o prawdziwym szczęściu: umiejętności radzenia sobie z życiem takim, jakie jest. Bo choć piękne, potrafi dać w kość.
A życie jest po to, żeby pożyć, żeby odpowiedzieć sobie na pytanie: mieć czy być?

W najtrudniejszych momentach warto otworzyć się na to, co życie przynosi, nawet jeśli nie jest zgodne z planem.
Kiedy musiałam zrezygnować z gitary, właścicielka szkoły, Ilona, zaproponowała mi dołączenie do weekendowego zespołu wokalnego. Jeśli mogę chodzić, mogę tańczyć. Jeśli mogę mówić, mogę śpiewać!

Śpiewam, co mi w duszy gra. Odkryłam, że śpiew to nie tylko radość, ale też świetny sposób na wyrażanie emocji, ćwiczenie oddechu i rozluźnienie. Jak mówi Ilona: „Śpiewając, oddychasz dźwiękiem, a dźwięk to powietrze w najczystszej postaci.”

Kto wie, może i ty odkryjesz trochę siebie w tej opowieści?
Jestem przekonana, że każdy z nas ma swoją historię do opowiedzenia. A może właśnie teraz nadszedł czas, byś napisał/-a własną?

Written by Agnes